O kobiecości

Jak już pisałam w pierwszym poście, leczenie rozpoczęłam ponad 4 lata temu. Od tamtej pory sporo się zmieniło... Wyniki mimo leczenia, znacznie się pogorszyły, a nasze szanse na dziecko leciały na łeb, na szyję... To bolało, szczególnie, że wokół wszyscy znajomi są już dzieciaci.
W pewnym momencie zauważyłam, że lekarz sam już nie wie jak mnie leczyć. Po czy tak stwierdziłam? Co miesiąc miałam zmieniane leki, po których czułam się coraz gorzej.
Faszerowanie hormonami zawsze ma skutki uboczne. Poza fizycznymi dolegliwościami, wahania nastroju to codzienność.

Jednak nie to było najgorsze. Najgorszy był spadek poczucie własnej wartości. Przestałam czuć się kobieco. Dla osób, które nie mają takich problemów może wydawać się to śmieszne, dla mnie było niestety rzeczywistością...
Sam brak menstruacji powodował był sygnałem, że z moją kobiecością jest coś nie tak. Zaczęły pojawiać się nawet myśli, że mój mąż pewnie poszuka "lepszej", "bardziej kobiecej" partnerki.
Zabawne, ponieważ zawsze uważałam się za silną kobietę, która wie czego chce i nikt nie jest w stanie zburzyć mojej pewności siebie. Życie pokazało co innego. Oczywiście nie wyglądało to tak, że całe dnie siedziałam w domu i płakałam. Raczej gdzieś z tył głowy siedziały złe myśli. 

Jak sobie z tym radziłam?  Sama nie wiem... Na pewno pomogła wszelka aktywność, i nie chodzi mi tylko o ćwiczenia, chociaż one też były bardzo istotne! Dodatkowo dbałam o regularne spotkania z bliskimi mi osobami. Najlepsza okazała się koleżanka, która nie planuje mieć dzieci, więc i sama nie schodziła nigdy na ten temat (polecam!) 😉
Ważna kwestia to wszelkiego rodzaju pomoc niesiona innym, wtedy mimo wszystko czujemy się lepiej. Ja osobiście wybrałam wolontariat w schronisku. Pieski potrzebują naszej pomocy, a i dla nas jest to forma relaksu.
I ostatnia bardzo ważna kwestia! Polecam o dbanie o swój wygląd zewnętrzny. Nie chodzi mi o stanie się pustą lalką, dla której nowe ciuszki i tipsy są najważniejsze. Jednak wszyscy wiemy, że dobry wygląd pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie.

Teraz kiedy już to wszystko sobie przepracowałam, wiem że jestem 100% kobietą, a na niektóre sprawy nie mam po prostu wpływu. No i jeszcze jedno, jestem najlepszą kobietą dla mojego męża 😉😎 I tego samego Wam wszystkim życzę! 😘

P.S. Dajcie znać, czy Wy również się borykacie z takimi trudnościami i jak sobie z nimi radzicie! 😊

Dar czy przekleństwo?

Kiedy już przyznałam się do naszej ciąży, mogę opowiedzieć Wam, jak ona przebiega w moim przypadku. Pomyślałam, że może być to dla kogoś int...