Przed diagnozą

Zanim dowiedziałam się o swojej niepłodności żyłam... i to dość intensywnie. Powiem szczerze, że nie myślałam o szybkim posiadaniu dzieci, chociaż zawsze wiedziałam, że chcę je mieć! W mojej głowie raczej kłębiły się myśli, gdzie by tu jeszcze pojechać, jaki zakątek świata zobaczyć, no i oczywiście moje góry... Musiałam się wychodzić, tak jakby mi za rok miały przestać istnieć!
Jak zaczął się mój nowy etap życia? Miałam wtedy około 22-23 lat kiedy zauważyłam, że jakimś cudem zanikł mi okres, a nie byłam w ciąży (wtedy nawet nie miałam jak w nią zajść!). Miesiączka nie pojawiała si przez kolejne 1,5 roku. W końcu postanowiłam się tym zająć na poważnie!
I zaczęło się chodzenia od lekarza do lekarza. Oczywiście żaden z nich nie zaproponował chociaż 1 badania, ale za to jakie mieli diagnozy... O Panie... sama bym takich nie wymyśliła... A oto moje 3 z nich będących z najwyższymi lokatami:

3. Bóg tak chciał, nie może mieć Pani dzieci, proszę się więcej modlić!
2. Jest Pani w okresie dojrzewania i to naturalne, że miesiączki są nieregularne... (2 lata bez okresu i dojrzewanie w wieku 20 paru lat, ciekawe 😏)
1. Je Pani kupne wędliny, zamiast samej wszystko piec, to tak jest...
W dalszym ciągu nie wiem, która diagnoza mnie bardziej śmieszy :)

Po dwóch latach (łącznie prawie 4 lata bez miesiączki) znalazłam lekarza, który postanowił postawić diagnozę dopiero po badaniach! No i zaczęło się... Pobyty w szpitalu, niezliczona liczba badań mniej i bardzie bolesnych. Jednak jest bardzo duża tego zaleta... W końcu przestałam bać się pobierania krwi! 💪 Mniej istotne jest co wykryli, najważniejsze, że wiedziałam co jest i że można to naprawić (prawda?). Obecnie po kolejnej zmianie lekarza, niezliczonych ilościach leków, zastrzyków itp., po których czuję się czasem lepiej, czasem gorzej,  i kolejnych badaniach, ścieżka dalszego leczenia po woli nam się kończy. Ale nie poddajemy się! Mąż mój, który jest największą podporą, sam zaproponował adopcję, więc kto wie? Może niedługo w poście opiszę jak wygląda proces adopcyjny? Na razie mamy jeszcze nadzieję i walczymy dalej! Trzymajcie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dar czy przekleństwo?

Kiedy już przyznałam się do naszej ciąży, mogę opowiedzieć Wam, jak ona przebiega w moim przypadku. Pomyślałam, że może być to dla kogoś int...